niedziela, 17 stycznia 2010



 Na dworze zimno, pełno śniegu, wieczne korki.... Znacie to? Za pewne dzisiaj w tym uczestniczyliście. Pierwsza myśl po powrocie do domu? Rozgrzać się. Jeśli zgadłam to mam dla Was propozycję nie do odrzucenia. Mianowicie „Nasturcje & ćwoki” Marcina Szczygielskiego. Pozycja zapewni Wam nieustanną pracę mięśni twarzy i brzucha, więc masa energii i spalania kalorii. A owe kalorie są w książce niezwykle ważne, bowiem główka bohaterka jest stylistką „magazynu dla pań na pewnym poziomie”. Zosia jest literacka wersją Mariolki z kabaretu Paranienormalnych. Jest zapatrzoną w siebie egoistką. Wszystko, co tyczy się jej osoby jest najcudowniejsze i nie może znieść, gdy jej przyjaciółka Agnieszka może zrobić coś pierwsza. Wtedy pod łatką dobroci stara się ją od tego odwieźć, bo przecież tylko ona wie, co jest najlepsze dla Agnieszki. Jest też istną kopią swojej matki, tak samo jak ona manipuluje innymi dla własnych korzyści. Relacja „przyjaciółek” polega na wykorzystywaniu Agnieszki przez Zosię. Aga jest, bowiem asystentką Zosi, czyli jak w przypadku wszystkich innych asystentów odwala całą robotę za przełożonego, który potem zbiera pochwały i premie. Obie mogłyby startować w zawodach do Księgi Rekordów Guinessa, w kategorii „Głupota ludzka nie zna granic”. Można się dowiedzieć, np. że eutanazja to wcale nie program przesiedlający starych ludzi z Europy do Azji tylko (UWAGA!) jedna z sukienek znajdujących się w szafie Zosi. Przedmiotem rozmyślań są również punkty karne „rozdawane” przy mandacie, bo przecież „ciekawe, na co można je wymienić”. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Każda stronica tej niewielkich rozmiarów książeczki to kopalnia dobrego nastroju.
 Autor wykonał naprawdę fantastyczną robotę. Spojrzał na kobiety z dystansem i opisał przejaskrawiając pewne cechy.Relacje damsko-damskie  ujęte w ciekawy i karykaturalny.  Tak, więc oprócz świetnej zabawny można spojrzeć na siebie krytycznym okiem, i czasem dostrzec w sobie pierwiastek Mariolki/Zosi. Nie ma jednak mowy o wyśmianiu rodzaju żeńskiego. Z treści bije wielki ukłon w stronę kobiet. Po raz kolejny potwierdza się odwieczna prawda, że mężczyzna i kobieta są po to by się uzupełniać nie rywalizować. Bez nas świat byłby szary i nudny, a gdyby nie było mężczyzn to, na kogo byśmy narzekały?


6 komentarzy:

madziula pisze...

tak własnie przy Szczygielskim zawsze mieśnie twarzy i brzucha pracują na najwyższych obrotach. Dlatego czasami trzeba uważać na porę czytania żeby wspólokatorów nie wyrwać ze snu :). Ostatnio zamówiłam jego najnowszą książkę "Omega" zobaczymy co to za cudo :)

Unknown pisze...

W takim razie z niecierpliwością czekam na recenzję "Omegi" a potem już tylko pozostaje pędzić do księgarni :).

liritio pisze...

Szczygielski, bardzo go lubię :) zabawne te jego książki, najbardziej chyba uśmiałam się nad "PL-boyem", w sumie ze śmiechu aż płakałam. Polecam, jeśli jeszcze nie czytałaś. "Nasturcje i ćwoki" wydaje mi się, że mają drugą część.
Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Liritio
Bardzo dziękuje za polecenie. Pewnie w najbliższym czasie postaram się o pozostałe pozycje autorstwa Marcina, a wtedy na pewno napiszę na blogu recenzje.
Ja również pozdrawiam :)

madziula pisze...

Są jeszcze "farfocle namietności", ale one nie są chyba kontynuacją nasturcji, chociaż ręki nie dam sobie uciąć - dawno czytałam - a to chyba oznacza że trzeba wrócić do nich :)

Unknown pisze...

Przekonamy się niebawem. Nie zależnie od tego czy są kontynuacją czy nie, na moim biurku na pewno się znajdą a potem w głowie przez oczy :).