środa, 13 stycznia 2010


 Książkę pamiętałam jeszcze z recenzji Prowincjonalnej Nauczycielki. Dodatkowo z  tyłu okładki bije napis „Polski Oskar i Pani Róża”, więc zachęta/przynęta, jako, że jestem wielbicielką twórczości Erica-Emmanuela Schmitta.
  Na treść składają się opowiadania, których bohaterami są m.in. ksiądz czy pielęgniarka. Cała akcja skupia się w obrębie hospicjum. Po pierwszym opowiadaniu byłam negatywnie nastawiona do książki, niewiele ma ona, bowiem wspólnego z uwielbianym Schmittem. Podobieństwo widzę jedynie w hospicjum, treść jest inna. Schmitt mówi o życiu, nie skupia się na śmierci. Grzegorczyk wręcz przeciwnie. Tutaj śmierć jest nieodłącznym elementem książki, wraz z nią również przebaczenie, pokora. Śmierć jako jedyna sprawiedliwa dotyka wszystkich, niezależnie od tego, czym się zajmowali. Czy byli żebrakami, grajkami ulicznymi, honorowymi obywatelami miasta czy nauczycielkami. To książka o marzeniach, i szczęśliwi Ci, którzy mogą je zrealizować. Poznajemy też trud pracy pielęgniarek i lekarzy, ich wielkie serce, cierpliwość do pacjentów, ale też i chwile słabości. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że ten rodzaj pracy nie pozostaje bez echa w życiu prywatnym. Pacjent, bowiem jest w hospicjum najważniejszy, wolno mu wszystko dopóki nie zagraża to bezpieczeństwu jego i innych. Szczerze, zaskoczyła mnie ta postawa. Wcześniej hospicjum kojarzyło mi się z miejscem zimnym, w którym sama nie chciałabym umierać. Dzisiaj nadal jestem zdania, że nie chciałabym tam umrzeć to jednak mam o wiele cieplejsze myśli dotyczące pracowników i ich roli w życiu pacjentów. Grzegorczyk pokazuje też jak śmierć bliskich może oddziaływać na innych. Jak czasem burzy relacje, ale czasem tez związuje. Wizja śmierci nawróciła niejednego, a i pomogła w tym ostatnim przebaczeniu. Bo czy nie tego chce każdy z nas? Odejść w spokoju, pozwolić odejść innym i nie obwiniać się potem o niewypowiedziane słowa…
  Książka nie jest do przeczytania na raz. Lepiej dawkować sobie opowiadania w chwili, gdy będziemy mogli oddać się późniejszym przemyśleniom. Zapewniam Was, że będzie ich dużo. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Nie jest to „Oskar i pani Róża”, ale warto mieć ją w swoim księgozbiorze i przeczytać.

2 komentarzy:

asfaltowa_dziewczynka pisze...

O! To jedna z moich ukochanych polskich książek. Dla mnie dopisek "POLSKI OSKAR..." raczej przeraził, wlaśnie daltego, ze takie porownania zazwyczaj wychodzą na niekorzyśc ksiązki.

Unknown pisze...

To prawda. Przez to właśnie porównanie mój stosunek do ksiażi był negatywniejszy przy czytaniu początkowym, dłużej zajęło mi przekonanie się do niej. Po przemyśleniu stwierdzam, że książka na pewno warta jest przeczytania jednak nie ma nic wspólnego ze Schmittem. Nie będzie moją ulubioną, ale przynajmniej nie był to zmarnowany czas.