wtorek, 2 lutego 2010

 

      Pewne słowa dla świata są wieloznaczne zaś dla naszego serca mają tylko jedno „imię”. Ja mam tak ze słowem „dom”. Gdy tylko pomyślę o moim własnym, przyszłym domu od razu w mojej wyobraźni pojawia się piękna duża biblioteka, półki z ciemnego drewna wypełnione książkami. Do tego biurko z wygodnym fotelem, skórzana kanapa. Obowiązkowo pojawia się też kominek a przed nim 2 wielkie fotele z podnóżkami. W dzień pokój byłby przepełniony promieniami słońca a wieczorem będzie skąpany w księżycowym blasku.
A jeśliby tak....
Jeśliby tak każdy pokój wypełniony był książkami z danej tematyki i odpowiednim do niej wyposażeniem? To jest możliwe, jeśli zamieszkacie w The Library Hotel w Nowym Jorku.
Broadway Room ( w pakiecie 2 bilety na przedstawienie na Broadway’u), Love Room, Kamasutra Room może się skusicie?
Trzeba przyznać, że pomysł faktycznie jest ciekawy. Choć według mnie kompletnie nie trafiony. Do Nowego Jorku nie jedzie się po to by nie wychodzić z hotelu i czytać książki. To miasto tętniące życiem, które trzeba brać pełnymi garściami. Osobiście też wolałabym kupić owe książki na własność niż płacić 400-500 dolarów za noc.
Hotel z koncepcją tego typu o wiele bardziej by pasował do spokojnej mazurskiej scenerii, gdzie można się wyciszyć i faktycznie nic nie rozprasza uwagi. Do tego pensjonat prowadziłoby miłe małżeństwo, prawdziwi pasjonaci książek, z którymi można byłoby rozmawiać o nich godzinami zamiast zimnego, bezosobowego personelu hotelu.
A Wy, jakie macie zdanie na ten temat? Luksusowy hotel w centrum wielkiego miasta czy miły zakątek na odludziu?




 

6 komentarzy:

Edyta pisze...

piękne zdjęcia ale zdecydowanie wolałabym miły zakątek na odludziu :) Najlepiej żeby pensjonat był zbudowany z drewna. Ulokowany gdzieś w Bieszczadach albo na Mazurach. Oba miejsca uwielbiam... Rozmowy godzinami o książkach, ach! jak mi tego brakuje...

Unknown pisze...

Edith,
Ja osobiście wybrałabym morze, ale Mazury też brzmią zachęcająco.
Całe szczęście, że są blogi literackie na których można nie tylko zdobywać wiedzę o nowych książkach ale przede wszystkim poznać ludzi, którzy mają coś do powiedzenia w tej niestety wąskiej dziedzinie jaką jest czytanie książek. Kto wie może te znajomości stąd przeniosą się na grunt prywatny ? Tego Tobie i sobie życzę :)

Edyta pisze...

Morze dla mnie (aż wstyd się przyznać) jest ciągle nieodgadniętą krainą ;) jakoś nigdy nie miałam okazji pojechać, a ode mnie to dość daleko. Bardzo bym chciała takich znajomości :)

Unknown pisze...

Edith,
Okazja to chęć :). Jeśli jest chęć to i jest okazja. Wszystko zalezy od wystarczającej mobilizacji.

Mała Mi pisze...

Jak dla mnie pomysł bomba :) tyle, że raczej nie dla ludzi, którzy przyjeżdżają zwiedzać :) ale dla takich, którzy mieszkają w NY :) wtedy nie żal czasu na przebywanie w tym boskim hotelu... :)
Bo wiesz... ciche zakątki, jeśli nieznane warto wykorzystać na spacery, poznawanie... no, chyba, że pogoda nie dopisuje :) wtedy w każdym mieście można się zaszyć w hotelu :)

Unknown pisze...

Mała Mi,
Masz rację tylko myślę, że biblioteka hotelu jest dostępna tylko dla jego mieszkańców a nie np ludzi odwiedzających restauracje. Wiec głupotą jest wydawać 400 dolarów za noc skoro możesz kupić za to książki i mieć je na własność. W domu też może być cicho... A jak czytasz książkę, to skupiasz sie na niej i tylko na niej .